Strony

sobota

Jeżeli możesz, proszę pomóż!

  Jak wyglądałaby ocena pracy wymiaru sprawiedliwości działającego w naszym kraju, jeżeli jedynym zastosowanym kryterium byłyby prowadzone procesy w sprawach, nazwę to dość ogólnie, o znęcanie się nad zwierzętami? Pytanie, dzisiaj gdyż powrócę do niego w przyszłości, pozostawiam bez odpowiedzi. Przynajmniej z mojej strony. Nadmienię tylko, że uważam iż słyszany w większości uzasadnień wydanych wyroków fragment o "niskiej szkodliwości społecznej popełnionego czynu" oraz same wyroki są fatalne w skutkach.
  Jedną z ofiar, praktycznie całkowitego braku edukacji o zwierzętach towarzyszących, kuriozalnych wyroków sądów lecz także wielu innych nakładających się na siebie czynników, jest widoczna na zdjęciach Doris. To o czym napiszę poniżej stało się możliwe dzięki kilku osobom, tym dla których jej los miał znaczenie. Dziękuję Wam w jej imieniu. Suczka ma obecnie około siedmiu lat. Przez obecnych właścicieli, dorosłych jak i dzieci, jest karana biciem praktycznie za... nie wiem, nie umiem znalezć powodu... za to, że istnieje? Sunia noce zazwyczaj spędza w mieszkaniu, jednak często całe dni przywiązana w pobliżu drzwi. Niezależnie od tego czy ukrop zwala wszystkich z nóg czy temperatura danego dnia sprawia, że o odmrożenia bardzo łatwo.
  Wiem, tak traktowanych psów jest niestety wiele. Dlaczego więc dzisiaj piszę akurat o niej? Dzięki fantastycznym ludziom i ich uporowi, właściciele zgodzili się ją oddać.

DORIS POSZUKUJE NOWEGO DOMU. DOBRYCH, ODPOWIEDZIALNYCH PRZEWODNIKÓW DLA SIEBIE.

ZDJĘCIA WYKONANE PRZED DRZWIAMI DOMU JEJ DOTYCHCZASOWYCH WŁAŚCICIELI

Osobie która zdecyduje się na stworzenie suni nowego domu oferujemy pomoc w transporcie oraz co ważne, pomoc w zmianie zachowań psa.
Prosimy o poważne, przemyślane decyzje. Jeżeli taką jest Twoja, wystarczy podać w komentarzach numer telefonu lub skontaktować się dzwoniąc do Kasi na numer 507 082 389.




piątek

Po spacerze... - coś o jądrach, weterynarzu i poszerzaniu mojej wiedzy.

  Leniwie z psiczką powłóczyliśmy nogami po jakimś trawniku. Taki "emerycki" fragment spaceru. O! Zobaczyłem ewentualnego kompana dla Bony. Mały kundelek z właścicielem szli w naszym kierunku. Po kolejnym zerknięciu, zauważyłem pomimo jeszcze dzielącej nas odległości, że psina sprawia wrażenie trochę zestresowanej.
  Podszedłem bliżej i jak to zawsze czynię zapytałem czy psy mogą się przywitać. Usłyszałem, że tak lecz pies jest agresywny. Patrzyłem na obwąchujące się, zadowolone ze spotkania psy. Moja ciekawość została wcześniej pobudzona i kuszącym było zapytanie o to kiedy pies wykazuje zachowania agresywne. Okazało się, że właściwie zawsze. Cokolwiek to w ustach odpowiadającego pana miało znaczyć. Właściciele rzadko dopuszczali do kontaktów podopiecznego z pobratymcami czy spotkanymi osobami właśnie z powodu rzekomej agresji.
  Nadal spoglądałem na psy i widziałem jak kompan mojej suczki zachowuje pewien dystans w stosunku do mnie a także to, że moja obecność w dość niewielkiej jednak odległości nie wpływa na niego kojąco. Pies był lekko zestresowany i na pewno dobrze byłoby gdyby właściwy kontakt z obcymi ludzmi, pokojowo do niego nastawionymi psami stał się w jego życiu codziennością.
  Ciągnąłem temat. Okazało się, że według znanego w mieście weterynarza który podzielił się swoją wiedzą z właścicielami psa oraz udzielił kilku innych wskazówek, pies jest agresywny i taki będzie ponieważ ma jedno jądro!
Jak obecnie już wiem a niedawno usłyszałem pierwszy raz, mój rozmówca opierając się na wypowiedziach wspomnianego weterynarza, przekazał mnie, że wszystkie psy posiadające jedno jądro są agresywne!
  Muszę napisać, chociaż z trudem gdyż jak większości osób także i mnie mówienie o moich brakach w elementarnej wiedzy przychodzi nie tak łatwo, że dopiero teraz dowiedziałem się o tej zależności. Przecież to stwierdzony naukowo, poparty wieloma badaniami fakt, że pies posiadający jedno jądro wykazuje całą gamę zachowań agresywnych. Jest to tak samo oczywiste jak to, że każde dziecko któremu usunięto migdałki po roku 1997 przez kolejne jedenaście lat, w każdy pierwszy piątek miesiąca przypadający w roku przestępnym napada na staruszki! Jedyną tego przyczyną jest właśnie brak wspomnianych migdałków. Przecież to tak oczywiste. I potwierdzone wynikami badań!!!

wtorek

Wielkanocne wojaże zakończyłem...

   ... a powracając do domu pomyślałem, że być może wypada się wreszcie przedstawić czy raczej swój wizerunek, twarz... Szybko jednak doszedłem do wniosku, że jeżeli ktoś zagląda na blog, spokojnie czyta sobie taki czy inny tekst to po co fundować tej osobie widok mojej twarzy. Jedna z moich koleżanek twierdzi i raczej z nią się zgadzam, że gdy idę z moim psem a właściwie suką, większość dziewczyn która zerknie w moją stronę i tak patrzy na niego czyli nią. Dlatego gdy tylko to możliwe, wychodząc z domu ją zabieram. Dodatkowo pozwoliła bez jednego szczeknięcia sprzeciwu bym nie dość, że robił jej zdjęcia kiepskim aparatem w telefonie komórkowym to jeszcze przed pójściem do fryzjera!

sobota

Świąteczna przerwa

  Za mniej więcej godzinę, z moją suczką opuścimy blokowisko i przeniesiemy się na wieś. Dlaczego od tego zaczynam a być może w ogóle piszę? Ponieważ w miejscu które wybrałem na spędzenie kilku kolejnych dni, nie będę miał dostępu do sieci. Może pamiętasz, że kiedyś właśnie tak czyli bez internetu było... wszędzie! Dzisiaj w niewielu już miejscach. Obiecuję za to, że będę się starał by po czasie cudownego lenistwa, pojawiły się tutaj ciekawe teksty. Ocenę jednak, jak zawsze pozostawiam Tobie.

  Życzę by najbliższe dni dostarczyły wielu wspaniałych doznań, także z wszelkich gatunków podopiecznymi, cudownego zajączka, mokrego dyngusa. Wesołych Świąt!!!

piątek

Święto dopiero w niedzielę?

   Dla większości ludzi w naszym kraju koniec tego tygodnia oznacza czas wzmożonych zajęć domowych, zakupów, krzątaniny. Zazwyczaj towarzyszy temu pośpiech ponieważ trzeba jeszcze zapiąć na ostatni guzik coś w pracy a jednocześnie zapomnieliśmy o kilku produktach podczas zakupów w markecie. Czasu pozostało tak niewiele. Do domu wkradła się dość nerwowa atmosfera. Wkradła... czy może to my ją zaprosiliśmy?
  Dodatkowo pod nogami nieustannie pałęta się nasz czworonóg. Coś w niego wstąpiło! Zazwyczaj jest spokojniejszy. Cholera!! Jakby nie rozumiał ile jeszcze dziś mamy do zrobienia!
  BINGO!!  Nie rozumie!  Odczuwa natomiast nasze podniecenie, zaproszoną do domu atmosferę. Tak jak on także my wiemy, że zmęczeni natłokiem zajęć dziś rano zaspaliśmy. Padło na niego, spacer musiał być krótki. Dobrze, że psina tak szybko się załatwiła!
  Szef prawdopodobnie pokłócił się z żoną i dało się to odczuć a na koniec pojawił się dość sympatyczny aczkolwiek marudzący klient. Cóż, trzeba było zostać dłużej...
Biegiem do domu. Rundka z psem wokół bloków i wyjazd do marketu po zapomniane wczoraj specjały. Jeszcze sprzątanie i wyjście na wieczorne siku.
   Zerkasz na psinę wiedząc jak dużo czasu spędza teraz samotnie w domu, jakie fatalne z jego perspektywy zaszły zmiany. Obiecujesz sobie, może i jemu, że już w niedzielę pójdziecie na długi, pełen atrakcji spacer.

  Mam pewną propozycje którą być może wezmiesz pod uwagę. Do niedzieli pozostało wiele czasu, wyjdzcie na obiecany spacer już dziś, teraz. Także jutro, w niedzielę, poniedziałek i... Może ta przechadzka pozwoli także tobie zapomnieć o zakupie majonezu, spodniach które koniecznie chcesz dzisiaj wyprać. Może pozwoli Tobie na chwilę wytchnienia?
  Ja z mojej strony mogę zapewnić o jednym, niewyprane spodnie będą spokojnie leżały na swoim miejscu, majonez stał na półce teraz, za godzinę i dwie. Twój pies natomiast, po cudownym spacerze, wiele szczęśliwszy i zmęczony spokojnie zaśnie. Ty, będąc w dobrym nastroju, zyskasz czas z którym zrobisz co tylko zechcesz...



poniedziałek

Droga woda.

   Wydaje się, że najbardziej znane są trzy produkty kupowane w bardzo dużych ilościach i generujące znaczne zyski dla producentów ze sprzedaży... wody. Tak! Ona jest ich głównym składnikiem. Łączy je także rodzaj opakowania. Sprzedawane są w puszkach. Na opakowaniu jednego z nich możemy przeczytać Coca, drugiego Pepsi. Kolejnym sposobem na sprzedaż wody są karmy w puszkach. Jeżeli tylko są dobrej jakości nie ma w tym oczywiście niczego złego. Klient jednak musi mieć świadomość, że około osiemdziesiąt procent zakupionego produktu stanowi właśnie woda a jedynie pozostała część to pokarm jego pupila.

   Niestety spotykam osoby które pomimo tego, że producent wywiązał się z swojego obowiązku w właściwy sposób i podał informację na etykiecie o przybliżonym dziennym zapotrzebowaniu zwierzęcia na pokarm, podawały psu lub kotu podobne ilości karmy suchej i z puszek. Jedyną miarą była objętość psiej czy kociej miski.

niedziela

"Psy nie są wszystkim w naszym życiu, ale czynią je kompletne"

Szkoleniowiec

   Kilka lat temu, zastanowiło mnie dość agresywne zachowanie większości psów należących do osoby zajmującej się szkoleniem oraz hodowlą owczarków niemieckich. Dziś dysponuje "niezwykłą" zdolnością rozpoznawania owczarków, które przez dłuższy czas przebywały w hodowli lub były przez niego szkolone. Stosuje on rodzaj szkolenia, które można nazwać bardzo tradycyjnym. Sytuację pogarsza fakt, że niezależnie od predyspozycji psychicznych psa, właściciela oraz rzeczywistej potrzeby (która moim zdaniem, występuje niezmiernie rzadko i raczej dotyczy odpowiednich służb ), właściciele zachęcani są do udziału w szkoleniu obronnym przez niego prowadzonym.
  Na kursie podstawowym mogą pojawiać się najróżniejsze psy. Warunkiem jest jednak to by każdy z nich miał założoną kolczatkę...
  Znam fantastycznego labradora, który przez właścicieli został naprawdę dobrze zsocjalizowany. Osoby te oparły swoją pracę z psem na dostępnej literaturze. Uznali jednak, ze względu na to że jest to pierwszy w ich życiu pies, jako doskonałe dla nich rozwiązanie by dalsza praca odbywała się pod okiem doświadczonego trenera. Niestety, trafili na szkolenie prowadzone metodą tradycyjną. Fantastycznie, że właściciele stwierdzili (pomijając inne aspekty), że tak prowadzony kurs jest dla nich i psa potwornie... nudny. Labrador jednak po takim, choć szczęśliwie dla nich przerwanym szkoleniu, zaczął przejawiać skłonności do obrony "jego" przedmiotów i terytorium.
  Cóż, jest to niestety jeden z bardzo wielu przykładów na to, że chęć likwidacji niepożądanych zachowań, nauki nowych stosując fatalne z punktu widzenia psa działania, bardzo często przynosi całkowicie inne od oczekiwanych efekty.

sobota

Doświadczenie z dzieciństwa

   Po wielu latach pamiętam, niesamowity, szczególny dla mnie czerwcowy wieczór. W domu pojawiła się maleńka, biszkoptowa "kulka". Miałem wtedy niespełna sześć lat. Mój dziadek, jak wtedy słyszałem, osoba posiadająca wiedzę na temat postępowania z psami zajął się jego wychowaniem. Kajtek, bo tak psiak został nazwany, jak każde normalne szczenię załatwiał swoje potrzeby w miejscach które uznał za stosowne. Oczywiście w jego mniemaniu... Miało to, jak i inne z naszego punktu widzenia niepożądane zachowania szybko zmienić rozpoczęte przez mojego dziadka szkolenie. Polegało ono na zawleczeniu, bo chyba tylko tak to można nazwać, psa na miejsce zbrodni, wsadzeniu pyska w "niespodziankę', krzyku i uderzeniu psa.  
  Przyznaję, efekty pojawiły się dość szybko. Pies wracając do mieszkania, nawet po długim spacerze, załatwiał wszystkie swoje potrzeby fizjologiczne. Teraz jednak czynił to w miejscach dla człowieka trudniej dostępnych, co jemu ze względu na niewielkie rozmiary przychodziło z łatwością.
  Przypominam sobie jeszcze jeden efekt tak prowadzonego wychowania który jednak mogłem właściwie zinterpretować stosunkowo niedawno. O ile podczas dłuższych  spacerów w mojej obecności Kajtek załatwiał się na dworze, w towarzystwie mojego dziadka nigdy. Cóż... śladów w psychice psa po "wychowaniu" było znacznie więcej .Między innymi Kajtek zaczął często przejawiać zachowania agresywne wobec innych psów, zwierząt a także ludzi.
  Pewnego dnia Kajtek jako zbyt wcześnie zabrany z gniazda, pozbawiony opieki suki więc daleki od wykazywania cech normalnego psa, jak mnie wtedy wytłumaczono, został oddany innym właścicielom.
  Tak w dużym skrócie wyglądał mój pierwszy kontakt z czymś co jak dowiedziałem się znacznie pózniej, nazywane jest szkoleniem tradycyjnym. Mój dziadek zmarł kilka lat temu, lecz o zgrozo(!!) takie metody polecają także dziś, uznani w lokalnych społecznościach a także w całym kraju za autorytety, dziwnej prowieniencji szkoleniowcy. Uznani, bo jak często słyszę: "Od lat zajmują się psami i szkoleniem więc..."
  Muszę przyznać, że tego typu argumenty są dla mnie dość zaskakujące. Moja zdziwienie wywołuje fakt, że znam osoby posługujące się taką argumentacją i wiem jak potrafią być otwarte w innych dziedzinach.







   

Wokół nas

   Nie jestem weterynarzem, dietetykiem, behawiorystą. Może jeszcze nie... Moja wiedza i doświadczenie jest małe w porównaniu z szkoleniowcami stosującymi pozytywne wzmocnienia, behawiorystami, osobami które miałem przyjemność poznać osobiście lub kontaktować się korzystając z osiągnięć techniki a pracującymi z psami. Co z tego wynika? Mianowicie to, że w pełni zdaję sobie sprawę z potrzeby rozszerzania mojej wiedzy o psach lecz jednocześnie wiem, że obecnie jest ona większa od posiadanej przez wielu ich właścicieli.
  Jeżeli któryś z moich tekstów umieszczonych na blogu skłoni Cię do przemyśleń o postrzeganiu psa, polemiki ze mną a być może zweryfikowania swoich poglądów na temat psów będzie to dla mnie nagrodą.