Jedną z ofiar, praktycznie całkowitego braku edukacji o zwierzętach towarzyszących, kuriozalnych wyroków sądów lecz także wielu innych nakładających się na siebie czynników, jest widoczna na zdjęciach Doris. To o czym napiszę poniżej stało się możliwe dzięki kilku osobom, tym dla których jej los miał znaczenie. Dziękuję Wam w jej imieniu. Suczka ma obecnie około siedmiu lat. Przez obecnych właścicieli, dorosłych jak i dzieci, jest karana biciem praktycznie za... nie wiem, nie umiem znalezć powodu... za to, że istnieje? Sunia noce zazwyczaj spędza w mieszkaniu, jednak często całe dni przywiązana w pobliżu drzwi. Niezależnie od tego czy ukrop zwala wszystkich z nóg czy temperatura danego dnia sprawia, że o odmrożenia bardzo łatwo.
Wiem, tak traktowanych psów jest niestety wiele. Dlaczego więc dzisiaj piszę akurat o niej? Dzięki fantastycznym ludziom i ich uporowi, właściciele zgodzili się ją oddać.
DORIS POSZUKUJE NOWEGO DOMU. DOBRYCH, ODPOWIEDZIALNYCH PRZEWODNIKÓW DLA SIEBIE.
ZDJĘCIA WYKONANE PRZED DRZWIAMI DOMU JEJ DOTYCHCZASOWYCH WŁAŚCICIELI
Osobie która zdecyduje się na stworzenie suni nowego domu oferujemy pomoc w transporcie oraz co ważne, pomoc w zmianie zachowań psa.
Prosimy o poważne, przemyślane decyzje. Jeżeli taką jest Twoja, wystarczy podać w komentarzach numer telefonu lub skontaktować się dzwoniąc do Kasi na numer 507 082 389.
Fajnie , że zacząłeś pisać tego bloga . To co jest w którymś z wpisów poniżej na temat metody szkoleń poprzez używanie kolczatki w 100'% racja - szczerE to nawet przez chwilę pomyślałem że piszesz o nas i o naszym psie ...zrobiło mi się nawet całkiem miło .
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy ...
Twoje pisanie na temat psów zainspirowało mnie do opowiedzenia Ci pewnej historii , oczywiście historii na temat naszego psa - czteroletniego labradora Fiodora .
Nawiasem mówiąc teraz , gdy piszę ten post Fiodor leży obok kanapy i chrapie tak głośno ,że trzęsie się cały dom .
Zanim urodziła się nasza córka Basia , trochę obawialiśmy się reakcji Żółtej Kuli na pojawianie się nowej osoby w domu . Szczerze bałem się ,że ciężko zniesie przesunięcie w układzie stada w dół, bałem się też możliwych ataków agresji co rzecz jasna skończyło by się nominacją Fiodora do opuszczenia domu Wielkiego Brata .
Gdy już nadszedł ten dzień i przywiozłem Kasię z Basią do domu okazało się, że jego reakcja była zupełnie inna , otóż on po prostu udawał , że nic się nie stało , gdy przedstawialiśmy ich sobie nawzajem Fiodor odwracał głowę na wszystkie możliwe strony świata .
Kilka dni później miała miejsce taka sytuacja ; Była to sobota spaliśmy sobie w najlepsze , gdy nagle do sypialni wpada rozhisteryzowana Zosia.
Jędrzej , Jędrzej , noga !
Jaka noga ? Co boli cię ? - spytałem szczerze przejęty.
Noga , noga !
Boli Cię ?
Nie , nie mnie , Fiodor ! Idź zobacz ! - krzyknęła ,cały czas histeryczne szlochając .
Wygramoliłem się z łóżka i ciągnięty za rękę poszedłem z Zosią zobaczyć co się stało . Widok rzeczywiście nie był za ciekawy .
Fiodor chodził na trzech nogach - pewnie wiesz jak to może wyglądać ale wtedy dla mnie i dla Zosi było to coś naprawdę strasznego .
Dokładnie obejżałem chorą nogę i nic nie znajdując postanowiłem poczekać dwie godziny , a w razie braku poprawy zwrócić się o pomoc do weterynarza .
Dwie godziny nic nie pomogły .
Pokonawszy problemy z zapakowaniem tego grubasa do naszego kombi pojechaliśmy do przychodni .
Psi doktor założył okulary , fartuch , zrobił kilka zdjęć , skasował 150 zł po czym stwierdził :
- według tego co tu widać temu psu nic nie jest .
I tą konstatacją zakończyliśmy wizytę. Fiodor oczywiście chodził nadal na trzech nogach. Jedynym realnym plusem całej tej sytuacji było to , że Zosia w końcu przestała płakać.
Pojechaliśmy do domu , a ja całą drogę myślałem o tym o co w tym wsZystkim chodzi . W końcu na miejscu wpadłem na pewien pomysł; rzuciłem mu jego ulubioną piłkę ...
I co się stało ? Pobiegł całkowicie normalnie , tak jakby nigdy nic , na swoich czterech łapach .
Okazało się , że symulował.
Co myślisz ?
Cóż, zdecydowanie bardziej słowo "symulował" kojarzy się mnie z gatunkiem który ja reprezentuje :)) To co napiszę poniżej, w tym konkretnym przypadku, będzie mocno prawdopodobną lecz hipotezą. By odnieść się konkretnie do zachowania Fiodora, niezbędne byłyby odpowiedzi na kilka pytań które mnie się nasunęły. Jest duże prawdopodobieństwo powtórzenia przez psa zachowania dzięki któremu w przeszłości odniósł on korzyść. Jakąkolwiek. Nawet jeżeli dla nas było to tylko spojrzenie na psa, dla niego może to być "aż" spojrzenie. Nie będę nawet wspominał o znacznie silniejszych wzmocnieniach. Oczywiście w zależności od danego osobnika, ich siła może się różnić. I tak dla psiaka który jest "łakomczuchem" zapewne najatrakcyjniejsza okaże się nagroda w postaci na przykład karmy. Dla innego numerem jeden może okazać się rzucony aport. Być może Fiodor już kiedyś został przez Ciebie lub inną osobę nagrodzony za takie zachowanie. Jest to mocno prawdopodobne. Oczywiście utykanie psa mogło być wtedy minimalne, być może nawet nie do końca Ty sam zwróciłeś na nie uwagę. Ty może nie, pies jednak jeżeli tylko został za to nagrodzony (w taki czy inny sposób), mógł to zachowanie powtórzyć. W domu pojawiło się maleństwo a wraz z nim mnóstwo zmian w Waszym zachowaniu, trybie dnia itd. Cała masa z nich jest dla Was oczywista, dla psa niekoniecznie. Jak myślę jedną ze zmian było to, że większość uwagi została poświęcona Basi, co oczywiście jest zrozumiałe i dla nas całkowicie normalne. Lecz tym samym, czas poświęcony psu musiał ulec znacznemu skróceniu.
OdpowiedzUsuńByć może w przeszłości szedłeś z Fiodorem ulicą zajęty rozmową z swoim współtowarzyszem, być może rozmawiając przez telefon poświęcając niewiele uwagi psiakowi. Mógł "dziwnie" postawić łapę, zacząć utykać (niezależnie od przyczyny - skaleczenie, zawinięcie się wokół smyczy itd.). Zauważyłeś to i zapewne spowodowało to Twoją (jakąkolwiek) reakcję. Tym samym było to dla psa wzmocnieniem, takim samym jak stosowane podczas nauki zachowań, szkolenia. Tyle tylko, że tam świadomie.
Przypomniała mnie się pewna sytuacja. O tym jak kiedyś bardzo dobrze, choć nieświadomie, nauczyłem czegoś psinę napiszę na blogu.
Czytajac twojego bloga, zdalam sobie sprawe ze bardzo tesknie za swoim wymarzonym bassetem...Cieszy mnie fakt iz w tekstach podkreslasz (byc moze niebezposrednio) jak wazne jest by nasze pupile stanowily czesc rodziny, i zajmowaly w niej nalezyte im miejsce. Mam nadzieje ze twoje teksty beda apelem dla nieodpowiedzialnych wlascicieli ktorzy nieraz coraz czesciej po prostu nieposiadaja odpowiedniej wiedzy na temat psychiki i zachowan psa.Pies to nie maskotka. Jako istota zywa potrzebuje przedewszystkim odpowiedzialnego przywodcy statda.. Mam na mysli wlasciciela jako przywodce.Nieczarujmy sie pies jest zwierzeciem stadnym i nawet jako udomowiony w dzisiejszych czasach zwierz musi czuc poswiecenie ,oddanie i pewnosc otaczajacego go wlasciciela.
OdpowiedzUsuńTo moje spstrzezenia tylko... Co do formy tekstow umieszczonych na blogu, tylko pozazdroscic. fajnie prosto zrozumiale napisane...Ladnie zlozone zdania, nic dodac nic ujac.
Ale co do tresci ktora zawieraja...mimo iz jest fajna brakuje mi w niektorych momentach ciekawego watku na zakonczenie co by zwiazalo jeden tekst w jedna calosc. Chyba ze twoim zamierzeniem jest by jeden tekst z nastepnym tworzyl calosc poruszajaca rozne podtematy tematu PIES.
Ja to tak widze...rozumie, iz kazdy ma prawo do swojego zdania..Moja rada :chcialabym tutaj kiedys przeczytac cos nasyconego humorem.
POZDRAWIAM: madzia25a3
Bardzo dziękuję madzia25a3 za komentarz, za to, że poświęciłaś swój czas i zechciałaś odnieść się do tego co piszę. Wszystkie opinie, uwagi, zarówno teraz jak i w przyszłości są i zapewne będą dla mnie bardzo cenne i nie będą usuwane z bloga. Wyjątek stanowią teksty które, nazwijmy to, przekraczają granice dobrego smaku, zawierające niecenzuralne słowa i tym podobne. Mam jednak nadzieję, że jeżeli w ogóle będą się pojawiały, będzie to zjawisko marginalne. Napisałem o tym ponieważ wczoraj po pojawieniu się Twojego komentarza, ktoś w innym miejscu zamieścił tekst opisujący, przynajmniej według niego właścicieli psów. W sposób... cóż, wpis momentalnie usunąłem. Tym bardziej, że nijak się miał do zawartości bloga a raczej był "dziełem" mocno sfrustrowanego reprezentanta naszego gatunku ;)
OdpowiedzUsuńTobie madzia25a3 jeszcze raz dziękuję a wszystkich odwiedzających stronę proszę, także o te krytyczne, uwagi, opinie, komentarze.